zapiski o wszystkim (czyli wypisz-wymaluj)


o superwizji

Wszelkie podróże lubię
Ale te z Jolą wspominam najczulej

Wycieczki
Włóczęgi
piątkowe mordęgi.
Począwszy od karteczki
gdzie Joli notateczki,
a potem - cholera wie!
przez łzy i śmiech:
nie szukaj w głowie
odpowiedź w Tobie.
Zeszła z obrazu...
(choć nie od razu)
Tędy, szmędy i owędy
krajobrazów mijam sto,
coraz więcej w lesie drzew,
retrofleksja,
przeniesienie,
projekcyjna identyfi - co?
od pacjenta, od pacjenta,
a do siebie trafiam wciąż...
(Jola Widzi Więcej - wio!)

Jeżeli podróż wgłąb - to właśnie tam,
jeżeli fotel - ten po lewej,
kominka ogień, tak jak kontrakt strzeże nas,
na drogę - kawa i chusteczka,
Klubu Psycho-Podróżników czas.



hurrra!
świat mnie wzywa :)
łaskocze w żyłach krew,
czeka na oswojenie
kolejne nieznane miasto ...

i wszystkie tużprzedpodróżowe uczucia,
kiedy stajesz z plecakiem i przyjaciółką i skaczesz przed siebie
opuszczając bezpieczne, miłe, ciepłe pokoje
i wiesz tylko, że nie wiesz co Cię spotka

lęk i zagubienie nocą na obcym lotnisku
potajemna radość i mobilizacja
ekscytacja
łakome połykanie świateł, ruchu, kolorów, zapachu ...

pierwszy poranek
wiele godzin dreptania na swych własnych nogach
w tę i w tamtą
o, może w tą wąską
albo pod górę
a kolejką na dół
i nad lazur odpocząć,
tędy jeszcze nie szłyśmy,
albo tam - tam idą wszyscy,
po zapachu do owoców morza,
ciekawskie oglądanie się z przechodniami,
doświadczanie ludzkiej dobroci,
zadzieranie głowy,
gubienie się, błądzenie, przysiadanie na schodkach w pełnym słońcu,
patrz!
patrz!
kamienice
palmy
ogrody
muzyka
pierwsza kawa w małej kawiarni pełnej głośnych tubylców,
sklepy z biżuterią, kolorowe chusty, targi egzotycznych owoców,
wzajemne oswajanie się z miastem

i już następny poranek jest bliższy
wychodzisz z hostelu na ulicę i wiesz, w którą skręcić stronę,
kupujesz bułkę, avokado na śniadanie,
uśmiechasz się do mieszkańców, co idą do pracy,
ich codzienność, moja niecodzienność

trzeciego dnia jesteś prawie jak u siebie
nie stanowi kłopotu
wracanie późną nocą metrem z przesiadkami,
po winie i muzyce na żywo,
masz swoje zaułki, ulubione ciastka, sprzedawcę fig
pamiętasz kilka słów i nazwy ulic...

kocham wsiąkać w nowe miejsca
znikać cały znany, dotychczasowy świat
zatrzymywać czas po to, by pełniej go doświadczać
i karmić się smakiem przygody :)

(... a potem wracać do niebieskookich na Piątce i opowiadać cały dzień...)





jesień 2016

znowu zaniosło mnie
znowu mnie zaniosło tam
gdzie ślepo patrzą z półek misie bure,
konik na bujanach jęczy żałośnie
gdzie serce boli, fizycznie się rozdziera
i pierwszej nocy nie sposób zasnąć
przy świadomości pokoi wieloosobowych,
w których blakną z roku na rok
iskry w oczach zdanych na los dzieci

mimo że kucharka stara się jak umie
mimo że ciocia od cioci milsza, użyczy telefonu
by zadzwonić do mamy (mama nie odbierze)
mimo rysunków na ścianach i dofinansowanego boiska

regularnie co czas jakiś
odkrywam, że już tam jestem,
domy dziecka
caritasy
pogotowie opiekuńcze
...
znajdują do mnie drogę
głodne miłości dzieci odrzucone,
te najmłodsze żebrzą wprost
ciągną za rękaw, zaglądają w oczy,
sikają w nocy, żałośnie i głośno płaczą

te starsze "zaakceptowały" swoje miejsce
z wyrachowaniem używają przemocy i manipulacji by chcieć tego, co mogą dostać
bo nie dostaną tego, czego naprawdę chcą.
W karłowaciejących sercach mają wypalony znak przepowiedni, która ich nie opuści,
że nie zasługują na miłość, więc miłości nie ma,
a skoro nie można mieć miejsca w sercu własnej matki,
trzeba walczyć o ochłapy, pieniądze, władzę
lub byle czym znieczulić ten ból
i unikać życia

...
(i tak Sandra lat 15 uwodzi każdego wychowawcę, ma w oczach pustkę i pogardę, nie liczy na miłość, prycha szyderczym śmiechem wykrzywiając ładną twarz, paląc trawę określa swój los )

Cztery dni mieszkania w dziecięcej świetlicy,
wołanie na śniadanie,
ping - ponga,
wieczorna bliskość piżamkowa przed snem -
wystarczą
żeby Seweryn - lat 6
serce jeszcze żywe dziecięcymi uczuciami
taki łatwy do uratowania
taki natychmiastowy do pokochania
aby Seweryn - lat 6 i ciut
gotów był zabrać swój różaniec ("pani paczy jaki piekny!! ")
i zdjęcie ("moja mama je mniejsza od pani")
i jechać gdziekolwiek
za nadzieją nasycenia głodu

na szczęście - "brak możliwości adopcji"
nie pozbawieni praw rodzice:
ojciec w wiezieniu
matka w alkoholu
brat w poprawczaku

a przecież wystarczyłoby dla niego
serca i jedzenia
a przecież pasowałby do nas
jasnowłosy, niebieskooki szczupaczek

brutalna prawda na własny temat
trochę płaczu w drodze powrotnej
żalu
kilka wieczorów, kilka opowieści
obrazek z "pokonanym siusiumajtkiem potworem" gdzieś się zawieruszył ...
ulga z powodu "braku możliwości do adopcji"
i już go prawie zapomniałam
Seweryna - lat 6 i ciut
...
człowieka można zmierzyć również tym
na jak wiele miłości go stać
i za jak wiele miłości jest w stanie wziąć odpowiedzialność






czerwiec 2016
dziękuję serce moje
że rozdajesz swoje bicie
dość niestrudzenie
od urlopu do urlopu
i podczas

żeś nie marudne
potrafisz dbać, nawet gdy nikt nie patrzy
i nie nagradza,
ot ze swojej wrodzonej
sercowej natury,
i dla tych, co na chwile dłuższą lub krótszą
stracili rozum
masz serce
serce moje

masz mój szacunek
serce
abyś nie wpadło w arytmię
i choroby dziedziczne
zabiorę cię na wycieczkę
do Włoch
:)









Potem
pijąc kawę z Zosią
zapominam
że wybuchła bomba
i chce nie pamiętać dłużej
głaszczę się po ręce uspokajająco
myślę nałogowo o tym
co ugotować na obiad
rysuje, kiedy czuję, że powinnam coś zrobić,
nie mam tv, nie włączam,
jednak wiem

kupuję bilety w świat
mimo wszystko
dbajać o wskaźnik koherencji

robię sobie wolne od problemów
kupiłam kryjówkę
gdzie można słuchać ptaków
w ładną pogodę

mam prawo nie spełniać twoich oczekiwań
a nawet własnych

od czasu do czasu
pozwalam sobie czuć się źle










hit Świąt w wykonaniu Kalis "Maryja Panna dzieciątko PASTUJE"



ciocia Kami i Tobiasz



jesteśmy jak nadgniłe owoce
mieszka w nas zło,
kiedy objawia się w pełnej swojej mocy
łączymy się w smutku.

w swoim małym życiowym ogródku,
staram się by dobro rosło,
uczę się dostrzegać gdzie zło kiełkuje,
jest jak rak - wyrasta ze zwykłych komórek potrzeb i pragnień, tęsknot i cierpień,
karmi się nimi i zakwita krzywdą.
Patrzę więc na tych, których widzę,
widzę tych, na których patrzę,
z szacunkiem, miłością,
dbając o swoje serce, aby nie stracić go do tych, którzy najbardziej potrzebując,
najtrudniejsi są do ukochania.
Kiedy ktoś przychodzi do mnie ze swoim złem,
zasmucamy się razem,
czasem zło wykwitło już krwiście i obficie
i musimy zmierzyć się z okrucieństwem, które śpi we wszystkich,
rozbudzone w niektórych...
wybaczanie i wzrastanie,
czujesz ten trud?
odczarowywać kamień spod warstwy lukru?
ból i rozpacz owinięte w bawełnę odwijać nić po nici?
nie znieczulać tego, co się naprawdę czuje?
Potem znowu sklejać świat,
i swój własny obraz,
trzymając oburącz zrozumianą prawdę o dobru i złu,
w sobie samym.

nie istnieje niewinność
poza błękitnym snem dziecka

jesteśmy skazani na dobro i zło,
możemy tylko płakać
patrząc na potłuczone szyby,
możemy tylko nie uśmierzać
prozakiem i winem
prawdy o cZŁOwieku.

Z bólem na dnie serca,
przykrywać kołderką dzieci,
kiedy się odkryły.
Wiedząc, że wyjdą z maleńkich, piętrowych łóżeczek,
wprost na ten jedyny, TAKI WŁAŚNIE ŚWIAT...








20 sierpnia

podziękowanie.
(samotne jeżdżenie autem
w słoneczne długie trasy
uruchamia
pokłady wdzięczności
śpiewy intuicyjne
tempo procesów przyspiesza
odkruszają się zwapniałe kawałki pancerzy
wylewają rzeki)
uwielbiam ten stan:
wdzięczności
za złotą nić życia.
dziękuję
mamie
tacie
z wszystkimi ich wadami, błędami, z wszystkim czego mi zabrakło
czego pragnęłam z całej duszy a nie mogłam dostać
z całym poranieniem, trudnymi schematami
 - okazali się Całkowicie Wystarczający
abym była żywa
kompletna, wrażliwa
dali mi tchnienie i chronili na tyle, że jestem częścią świata
smakuję poranki i dotykam skóry
potrafię budować więzi,
piję kawę, śpiewam i pływam w jeziorze
całuję swoje cudne dzieci

dziękuję Tym, którzy są blisko
i z jakiejś niezwykłej przyczyny
chcą mi dawać swoją miłość i mają dla mnie serce
nie szczędzą dla mnie czasu i lubią być blisko
piszą, dzwonią, pytają - bardzo jestem wdzięczna

uczę się od wiewiórki i krowy, od trawy i wiatru
czy one odrzucają swoją postać lub jakąkolwiek jej część?
czy lis bez łapy odrzuca swoje kalekie życie?
czy obraża się wróbel o to, że jest szary?
czy popada w depresję żółw, bo jest powolny?
przyjmuję siebie jak prezent radosny
(darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby)
a kiedy nie stawiam oporu, roszczeń i zażaleń
moje serce bije w zgodzie z rytmem bębna świata
ścigam się z wiewiórką i czuję spełnienie
czuję się hojnie obdarowana i wystarczająca
i nawet w smutku, żałobie czy stracie czuję pewną słodycz
przeżywania życia








Przedsenna Rozmowa Siostrzana Na Łóżku Piętrowym

Kalina (fanka różowego) - Iniaaaaa, a jakby zięby były róziowe??
Inia (tonem poblażliwej wyższości prawie 7latka) - Kalinko to niemożliwe, zęby są białe
Kalina - ale jakby były?
Inia - tego się nie da zrobić
Kalina - ale jakby magiom ?

:)



anegdotka dzieciowa

Mama Milena rozmawia przez telefon z kierownikiem Arturem,
po rozmowie Kalina pyta:
- z kim mama mówiła?
- z wujkiem Arturem
(mrużąc znacząco oczy i robiąc minkę)
- dziwna nazwa
:D





02 czerwca

odkrycie:
atrakcyjność polega na niepowtarzalności
jak dobrze, że nie muszę być nikim innym
jak dobrze, że nikt nie może być mną
pragnienie:
sfotografować atrakcyjną niepowtarzalność Ulubionych Ludzi
zatrzymać i zachować jako własny skarb
(pozory mylą, a jednak - jeśli potrafisz czytać:  
powierzchowność jest odzwierciedleniem wnętrza)
szykujcie się:
Mil moje alter ego czarnowłose - z wiatrem i niezależnością - w błękitach, z wielkimi oczami
Kate - z tkliwością serca i ukojeniem - w brązowym szalu
Sofi - miękkość otoczona dźwiękiem i świetlistymi kulkami energii
Kama - w delikatności z odrobiną figlarnego różu, w muślinowych rękawiczkach
Justi ukryta w czerni, oczekująca, silna i kobieca jak pajęczyca na ściance
Monia na tarasie, w długiej spódnicy, bez ozdób, pomieszczająca każdego gościa
Zbi - ze śmiechem wielokolorowym, w butach z lidla, z niezastąpioną szczerością
 x Jacek - włóczęga o zbyt dobrym sercu, z twarzą wysmaganą wiatrem i zmrużeniem oczu
Boguś z blizną i niezłomnością, buntownik w żółtej kurtce, rakieta z prędkością światła
Gutika tak pracowita i dziewczęca, w koszulce na krótki rękaw, ze śmiałością w oczach
Suszki odważne o dobrych oczach, na tle drewnianego domu, z gorącą herbatą
Rufusie Trzy Cudownie Niespieszne nad pizzą z cieciorki i winem,
Artur - w marynarce i szalu, lekko nonszalancki, skryty w skrytce, otaczający troską wielu, w zieleni szafirowej,
Jola - przy kominku, w fotelu, z oparciem w sobie i szalonym włosem, z rockową duszą,
Szykujcie sobie atrybuty i kolory!
przybędę z canonem,
myjcie się dzieciny
nie znacie dnia ani godziny,
ostrzega Was pączek pomarańczowy w alladynach i obcasach





28 maja

Moja prawie siedmioletnia córka Irmin
wkurzona na tatę - wkurzonego na nią:

tata - trzeci raz Cię proszę, zabierz swoje buty z pokoju !!
Irmin - przecież słyszę CHOLERA JASNA !!!
tata - hmmm, dlaczego mówisz "cholera jasna", nie chciałbym żebyś tak mówiła ...
Irmin - powiedzieć Ci prawdę czemu tak powiedziałam?
tata - nooo
Irmin - bo nie chciałam powiedzieć "kurwa"

...




14 maja
 ...
serce kolibra uderza 600 razy na minutę,
(dla porównania - wielorybie serce uderza w ciągu minuty 9 razy)

lubię kolibry
potrafią zawisnąć w powietrzu całując kwiat,
są takie ciche,
nikt nie wie czy boli serce tak bić.

Lubię też spać na jachcie,
sama, w różowej poświacie,
słyszeć przez sen pluskanie jeziora o burtę,
pod połówką księżyca.
Potrzebuję tego kołysania,
ukrycia w łupince,
jak w łonie matki - półmrok, kołysząca woda,
ukojenie strudzonego serca.
za trzy dni
...


wypisz wymaluj


28 kwietnia

umieramy stąd
i tak mi nas żal

widzę siebie
na tym tonącym statku
kobietę kruchej postury
w bluzce z drzewem, czarnych trampkach,
albo - być może - "dziewczynę w czarnej sukience"
podchodzę do burty
sprawdzam czy śmierć mnie woła

ale statek jest piękny, a rejs jedyny
tylko ślepcy wyskakują przed czasem

rozmawiam więc z przyjaciółmi,
chętnie podchodzę do dziwaków,
smutasów, co w kącie dysocjują się,
przychodzą do mnie na chwilę
dziewczynki szukające miłości,
mężczyźni o ciężkich powiekach,
których oczy utkwiły w przeszłości,
których serca wystygły,
odrzuceni, odcięci, potrzebujący, pocharatani
odsunięci od miłości, bliskości i życia

szczególnie lubię posiedzieć z tymi,
którzy mierzą się z własnym bezsensem,
przynoszę im rozczarowanie zamiast sensu
a potem bycie razem - ramię w ramię,
bez mechanizmów, obron i masek
twarzą w twarz ze śmiercią, która nas zabiera

śledzimy razem wędrówkę słońca
wracamy do pierwotnego oddechu ssaków
pamięć robi się mniej nieszczelna
i to, co wyparte wraca ze strachem
przychodzi głód
i robi się miejsce na radość
(przecież i tak płyniemy tonącym statkiem)

wolno nam się śmiać i płakać,
mieć niedorzeczne pragnienia,
śpiewać lub rzucić się nagle w kwitnący krzak,
możemy podchodzić do siebie na odległość ręki,
przecież i tak toniemy...
za chwilę nie będzie tu nikogo z tych obecnych dzisiaj
więc ja chcę zatańczyć
smakować
ryzykować przyjaźń
opowiadać, czytać, pisać i malować
robić zdjęcia na pamiątkę...

razem toniemy
dziś to MY to-nie-my
jutro już TO NIE MY 
...


2 marca 2015

wow
śniłam o samotnym samolotnym kursie na biegun!
znowu marzę dyskretnie,
aby zamieszkać w leśnym gąszczu
pod kupką mchu, pod muchy kupką
żywiąc się herbatą z malin, grzybami i herbatnikiem
bez ludna - od dzielna 

Tak. Potrzebuję urlopu od mojej ukochanej pracy.
rozszerzyć pojemność własną na pomieszczanie cudzych.
Do tego - tradycja przedwiośnia:
świat mnie wzywa głośno i dobitnie
pragnę słońca
tęsknie
za gorącym wiatrem znad oceanu
piaskiem między zębami i świeżym melonem
za przygodą w nieznanej dotąd krainie
...

dziś musi mi wystarczyć tort bezowy dakłas, shake kawowy z szafy w poradni i galaretki z cukrem...
 


04.02.2015



05.01.2015

o pewnym smutku

Sylwester w OKTU - zupełnie sympatyczny,
wielu bardzo miłych "wujków"
sporawo - jak na to miejsce - dzieci,
w tym moje Niebieskookie.
Podpatrzyłam cichutko, gdy:
Wujek Tomek częstował Inię chipsami
(w zasadzie chrupkami o smaku czegośtam)
Irmi JUŻ JUŻ wkłada rączkę do paczki ...
gdy nagle cofa ją, pochmurnieje, odmawia ...

- dlaczego nie wzięłaś?
- mama, jednego już zjadłam, a no i są niezdrowe ...
(na JEDNEGO się zgodziła jej matka sadystka przeciwniczka boguduchawinnego benzoesanu) 

wyobrażacie sobie ten smutek,
nad aż nazbyt sprawnym superego 6latka?

W tym samym czasie
Kalina będąc dwulatkiem
wypijała czwarty kubek wody z baniaka
samodzielnie i radośnie rozlewając go wszem i wobec
...





kryminał autorstwa "Irminka F."


16.11.2014

Przyjaciołom

Jeśli w któreś jutro za mojego życia
spłonie wojną nasz dzisiejszy s-pokój
przepadnie równowaga między dobrem i złem
i przyjdzie mi patrzeć na zalewającą ciemność

chcę Wam jeszcze dziś, przed zachodem słońca - powiedzieć
(bo nie mam pewności czy jutro ktoś mnie usłyszy
w ciemności i krzyku)
najbardziej na świecie WAS cenię
jesteśmy jak płomyki, które odnalazły siebie w mroku
jesteśmy oparciem
zamykam przy Was oczy i szybuję
bo bezgranicznie ufam Waszym Ramionom
nasza wzajemna uczciwość otwiera mi serce
nasza bliskość w wartościach jest moją słodyczą
nie potrzebujemy tajemnic i nie musimy niczego udawać
widzimy się wzajemnie na przestrzał

nie jestem sama i Wy też mnie macie

dostrzegam czym ta chwila jest
dziś mam wszystko, co najbardziej cenię
współdzielę ten świat z tymi, których kocham
kocham tych, których wybrałam


  …………………………………………………………………….


26.10.2014
Moja pojemność kończy się.
Oczywiście nie ostatecznie. Tymczasowo.
Do odwołania. Do momentu zaspokojenia potrzeb, których nazywanie - o matko, nie chce mi się, niech mnie nikt nie pyta. Niech się domyślą beze mnie, poczekam. Niech SIĘ zaspokoją jakoś.
Sobie tez nie powiem wprost.
Tak - podświadomie wiem zapewne, ona - pani Podświadomość pisze listy do mnie, pocztówki kolorowe przesyła, po cztery sny w ciągu nocy podtyka - tu wąż, aligator, chyba Amerykę zwiedza beze mnie...
Tak czy srak. Nawet jeśli udaję, że nie umiem czytać listów od pani P.
Pojemność kończy się.
Rozpoznaję po łzach na wierzchu, po chęci połączenia się w depresji i bezradności z ciągnącymi do mnie klientami w obniżonym nastroju. Rozpoznaje po tym, jak trzymam na kolanach dzieci caritasu i bujamy się razem w chorobie sierocej, czekając na ratunek.
Przy czym ja wiem, że on nie nadejdzie. Nadejdzie za to matka wariatka zapluta od krzyku, śmierdządza od wódy...
A u ciebie Nicola, kto bije, mama czy tata? - i mama i tata, razem biją ...
Nie zaadoptuje ich wszystkich. Nie zaadoptuje z nich nikogo.
Spotkamy się może jeszcze za kilka lat w ośrodku uzależnień...
Chce mi się spać. 
Przespać beznadziejność, przespać "nie mam wpływu" i przemoc, przespać równie pochyłe,
chce mi się odpocząć.
A dopiero co miałam urlop w ciepłym kraju.
A jako z.k. i p.o. kierownika - urlopy na żądanie brzydko wyglądają, nie pozwalam sobie.
Sobie - znaczy tej osobie, co potrzebuje.
Moje więc mądre ciało zareagowało dla mnie
proszę - ząb do wyrwania!
- mało? na rower i do pracy?
proszę - szczękościsk, suchodół, ketonale i piżamka w sowy
- wystarczy.
Tydzień bez obcych cierpień, tylko moje moje własne.
"mama ała ciiii" 



29.09.2014
Jeszcze słowami - o naszej podróży
Było tak, jak najbardziej lubię
Kąty Rybackie podarowane dzieciom
a Liguria i Toskania - nam
Bez Itaki, bez autokaru o 23:30 z lotniska wprost do hotelu z basenem,
bez dwunastu dań do wyboru między 13:00 a 16:00,
z których tak ciężko zrezygnować, bez all inclusive co uziemia skutecznie,
zmuszając do powrotu z TYCH najpiękniejszych miejsc.

Mój mąż - częściowy Włóczykij, częściowy jednakże Niemiecki Turysta;)
zrezygnował z opcji: "codziennie inny drink z parasolką" na rzecz:
wino z kartonu na marmurowych, rozgrzanych słońcem schodach Cirkular Plazza i odwiedzenia 9miasteczek - perełek Włoch,
(dzięki czemu np. spotkaliśmy Włoską rodzinę na spacerze - mąż, żona + psiedzieciątko w wózeczku;)
Lucca
Mój wewnętrzny, ortodoksyjny Włóczykij potomek Stachury i fan Cejrowskiego, zrezygnował (chwilowo) z forsowania Gruzji i Tajlandii,
na rzecz espresso o poranku w kawiarniach, w których wiersze piszą się same

"nasza" kawiarnia w Riomaggiore

i zamieszkania w "Affitacamera Liljana", gdzie głęboka cytrynowa cisza ogarniała nas nocą,
a poranek budził ptakami i widokiem Włoskich Ludzi Pracy schodzących (!) już z gór, z koszami pełnymi winogron na plecach...
życie - pracownik i turysta w jednym kadrze

Poza tym luksusem - chodziliśmy co rano w świat,
jeździliśmy pociągami, rowerami, samochodem, pływaliśmy statkiem,
a głównie wędrowaliśmy stopami,
skręcając w białe, kręte, wąskie, obsadzone cyprysami drogi Toskanii,
by porozmawiać z Włoską rodziną o tegorocznych zbiorach,
leżeliśmy mrużąc oczy - na ławkach, czarnych plażach, murach nadrzecznych, w sadach oliwnych i winnicach


Maksimum cudów w minimalnym czasie
(na dokładnie osiem dni mieliśmy gotowość zostawić Niebieskookie w Dobrych Rękach)

Było tak jak lubię najbardziej :)

Określone dość szczegółowo przez Ryanaira minimum w plecaku,
wyskakiwanie z trampek już na lotnisku (jednak Dwa Włóczykije wyróżniają się z tłumu Niemieckich Turystów, już choćby czymś tak dziwacznym jak plecak i trampki, budząc podejrzliwość Dużych Panów;)
Lądowanie o 23:30 w zupełnie nieznanym miejscu, mandżur na plecy, rozejrzeć się uważnie i powoli dookoła, wciągnąć głęboko ciepły, nocny zapach i ruszyć przed siebie. My versus Świat.
Potem już tylko przygoda i codziennie gdzie indziej śniadanie

podstawa:woda z alpejskich źródeł,ciabatta, oliwa, ser, winogrona


Zaczynam się martwić.
Oczywiście wrodzony i nabyty hedonizm i nieadekwatny optymizm 
nie pozwolą, aby ten stan się przedłużał,
zamierzam go żywić tak do kolacji.

Zaczynam się martwić...

moje córki kończą właśnie dwa i sześć lat
nieszczęścia 6latka mają smak sosu i bigosu,
kłótni przedszkolnych ze "złą Oliwką"
2latka - zakazu wchodzenia na górne łóżko
i jedzenia ciastek na obiad...
tymczasem
jest poza naszą dziuplą na piątym piętrze
tak zwany świat
który tyleż ma cudów
co trucizny 

(światła miasteczek na zboczach gór - mam jeszcze w oczach,

ale i cierpki smak żalu - po kolejnym skradzionym rowerze)

boję się wojen i prawdziwych nieszczęść,

z których bynajmniej nie wstaje się mocniejszym,
z których niekiedy nie wstaje się już sobą,
wiem o tym po setkach sesji z ofiarami krzywdzenia
po zajęciach z dziećmi caritasu ...

świecie nasz - bądź łaskawy dla moich dzieci

niech ich problemem pozostanie (jak długo to możliwe) wybór smaku lodów i koloru sukienki
... 




O sobie - osobie

odpowiedzi na pytania nie postawione
nie wprost postawione
zwęszone nosem terapeutycznym
doświadczonym :)
1. czy wszystkie blogerki to narcyzki - księżniczki?
- bardzo prawdopodobnie być może!
jak wiedzą (ci, co wiedzą) - każdy ma w sobie narcyzkową część
i jak wiedzą (ci, co wiedzą) - oswojona, poznana, dobrze-zdrowo odżywiana
stanowi Piękną Kolorową Osobistą Część :)

2. po co, no po co, ciekawe, to pisanie, zdjęć zamieszczanie?
- dla bliskich a daleko zmieszkanych Dobrych Oczek
to zaproszenie na pokoje, na kawę, na chwilę
- dla obcych całkiem, Ciekawskich Oczek poszukujących
niby-spotkanie, przecież razem zamieszkujemy ten świat, a "za 100 lat nie będzie nas"
- dla Najbliższych Oczek Ukochanych - Głównych Bohaterów opowieści i fotorelacji
pamiątka wielu dobrych chwil
- a dla Zazdrosnych Oczek - kolorowe obrazki - a jak, dla inspiracji i złoszczenia ;)

3. A jakże terapeuta widzący już - po 10 latach pracy - dużo, błędy popełnia?? gupio się zachowa? nie idealnym rodzicem jest bezczelnie??
- kochani wszelcy psychoterapeuci łączmy się w błędności :D
jak lubię, akceptuję, mam i nie oddam - swoją błędną część!
- przytyki zza pleców mam w nosie,
żniwo każdy swoje zbiera i komornik życiowy nie odpuści,
za mną 5 lat z Jolą "się" układania gestaltowsko,
1,5 roku z Marią nr1 i Marią nr2 - psychodynamicznie i poznawczo - behawioralnie,
innych doświadczeń nie piszę, sama znam,
przejrzałam na oczy wiele swoich spraw
i cieszy mnie to ogromnie!






30 sierpnia 2014
Twoje włosy siwieją
dzisiaj minęło 11 lat
odkąd tańczyłeś wymachując krawatem
ku zgorszeniu cioci Marioli - że jak to, pan młody?!

Kolorowy podkoszulek nadal Ci wystaje spod swetra,
w rozwalonych sandałach siedzisz na brzegu piaskownicy,
ratujesz swoje niebieskookie córki od połkniętych ości i zderzeń ze ścianą,
uczysz fikołka i abstrakcji w corelu.
Potem gadamy w łóżku,
wstajemy o północy porwani wizją podróży
oglądamy mapy, mówimy coraz głośniej,
razem boimy się wojny,
milkniemy, gdy niebieskookie gadają przez sen,
czuwamy, żeby nie spadły z piętrowego,
czekamy aż głębiej zasną ...
i tak dalej
tak dalej
tak dalej
:)



to som my ;)


Wczasy w Kątach zaklepane za-wczasu
wszystkie cztery prognozy pogody zapowiedziały deszcz
"tam, gdzie ty jedziesz - będziesz lało, pamiętasz wycieczki w podstawówce?" urealnia tata
"tam, gdzie jadę - będzie lało" dokłada mój wewnętrzny nieprzyjemniaczek
Na dodatek:
dzwoni pani Agnieszka z propozycją wczasów rodzinnych w Chorwacji
a Irmin z wielką nadzieją w wielkich oczach woła do babci: "jedziemy nad morze! ale jakie! BAŁTYCKIE !!!"
postanowiłam
- jeśli, kurwa, będzie lało
przez najbliższych 10 lat nie pojadę nad BAŁTYK
(widocznie będę bogatsza)

i co się wydarzyło?
afrykański front powietrza, skarpety nietknięte, długie spodnie w bagażniku
wspólny parawan, Rufusie dzielą strucel jagodowy
dzieci powiewają na wietrze
woda w morzu - naprawdę - ciepła
lody ciekną Kalinie po brodzie, Irmin lata z latawcem w królewny, syrenka z bursztynem i wszystkie dziewczyny lubią brąz
piasek wszędzie, jak należy, domek typu Brda, fenistil na ukąszenia, jagodowe języki
kłótnie o to, czyja parówka jest dłuższa a syrenka piękniejsza (cudowne 5/6 latki)

no i wykryte wykrywaczem niezwykłe wykrycia
było Bałtycko
dziękujemy Rodzinie Be za cierpliwość do Rodziny Fe (i vice versa;)




współczuję daltonistom
oglądam uważnie zaschniętą paletę
i myślę:
kto miał za mało różowego - potrzebuje beztroskich landrynek
napatrzeć się na twarze dzieci
i kwiaty hortensji

turkusy to mój spadek rodzinny
mama, babcia i ciocia - kochają się w nich publicznie,
moje serce jest przeniknięte lazurem,
dywan w pokoju i szafa

Irmin uwielbia czerwone buciki
i księżniczkowy róż
Karol oszczędza w szarościach 
z akcentem pomarańczy
Kalia wybiera codziennie inaczej, miksuje i cieszy

śni mi się czasem niebiesko-biała Grecja
żółć kadmowa zamku na Maderze
i lawendowość Prowansji
pamiętam w kolorach
jak inni w zapachach

i kolorami mnie wabi świat

portret Irminy
portret Kaliny
trzy kobiety w moim domu :)



...

wyznaję strzelistość topól
 i szumność brzóz
uznaję boskość młodości
i wierzę w niebo błękitne
cumulusy anielskie, złociste o zachodzie

wyznaję kolibra jedynego
najszybciej bijące serce
i szum krwi jaguara

uznaję cudowności:
uczuć wszelkich,
zapachu dziecięcego ciała,
rozkołysanej słonej wody,
ochrypłego głosu;
i nie potrzebuję stwarzać głębi
ponad głębiny, które istnieją ...

oswajam swoją śmiertelność
nie oddam jej za iluzję;
bez znieczulenia, ucieczki, pocieszenia
jestem częścią tego świata, który tak pięknie umiera,
i nie oddam bólu
choć przenikliwy, odarty z iluzji - mój
nie chcę amputacji

uznaję cudowność hodowania róż
podróżowania
doglądania koni
zbierania bursztynów
całowania w usta
zaglądania w oczy
towarzyszenia w mozolnej drodze zmiany skryptu

nie potrzebuję przysięgać
ani zbierać dobrych uczynków
mówię prawdę i jestem uczciwa, kocham - bo tak chcę

moją nagrodą po śmierci
będzie użyźnienie gleby
oddanie pożyczonej energii

wyznaję bliskość najbliższych
przyjaźń kompletną
przyjemność doczesną 
wzruszenia i zadziwienia
oto moje publiczne wyznanie
:)


voovoo "ukłony"
http://youtu.be/jVAh-aXFNCM

"mamy się ku sobie
świat i ja
mamy się ku sobie
świat i ja
(...)
prawda jest taka
że świat jest dla mnie
a ja jestem dla świata"







trzeba mi

najeść się słońca
i splunąć na wiatr
wzruszyć się ramionami

zwiększyć ilość siebie w sobie
cukru w cukrze

więcej czasu z mileną sam na sam
kawy na balkonie
bez książki i telewizora

sukni z chłodnego jeziora
rozmowy z panią Marią
przesiąknięcia terpentyną
odnajdywania własnych marzeń

podróże
fotografie
zeszyty do łask
obrazy i sny
bez makijażu i bez frotażu
bez fotomontażu
na oślep i wskroś


                                                        JUTRO JEST DZIŚ
                                                 http://youtu.be/BYjTITHOxX4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz